Zaplanowałam sobie na dziś przesadzanie kwiatów oraz umieszczenie zdobycznych w skrzynkach.
Zaraz po moich szaleńczych porządkach mieliśmy jechać po ziemię i kwiaty.
W międzyczasie zrobiłam jeszcze zakupy, pranie, zmianę pościeli
i ogarnęłam młodego, który dziś przechodził samego siebie od rana.
W zasadzie czułam się jak robot wieloczynnościowy.
Część domowych kwiatów wyszła już na balkon kilka dni temu
i miałam nadzieję posadzić dziś jakieś zaczątki w skrzynkach.
Ogrodniczy zamknięto nam przed nosem 0 13;00!!!
(aż mi się stare czasy przypomniały ;DDD)
Mam nadzieję że moje kwiaty wytrzymają jeszcze jeden tydzień bez świeżej ziemi i zasilania.
Za to pierwsze "listopadowe objawienie" rozchodniki już się obudziły :).
Wystaje im jeszcze kilka suchych badyli, ale już ze środków wyrastają fajne zielone zaczątki.
***
Po obiedzie późnym popołudniem wybraliśmy się nad Wisłę, mnóstwo ludzi miało ten sam pomysł co my.
Wracając zahaczyliśmy o Rynek Dębnicki i stragan z kwiatami, ileż tam było okazów do naszego skalniaka.
Jutro rano tam właśnie zakupie ziemię i kilka sztuk tych cudeniek.
Nie wytrzymam cały tydzień!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Ooooo.... to ja często czuję się jak robot wieloczynnościowy :-)
A "kfiatki" na balkon przeniosłam przed ostatnimi przymrozkami, rosną i mają się nieźle (tfu tfu...odpukać, bo ja przesądna w temacie kwiatów jestem)
Pozdrawiam :-)
rozchodniki na miniaturce wyglądają apetycznie :)
miłej niedzieli, spokojnej
pozdrawiamy serdecznie!
Prześlij komentarz