piątek, 8 marca 2013

PASJE NA GRANICY RYZYKA



wstałam dziś z nadzieją 
że ta wyprawa może się dobrze skończyć 
dla całej ekipy
patrzę na tę pasję z perspektywy 
żony i matki ... 
ciągle wierzę ...

jeden młody cały świat 
stał przed nim otworem
zdobywca wielu szczytów 
organizator wielu wypraw
drugi już raz dokładnie 
6 marca 25 lat temu przegrał z Broad Peak

dopiero teraz dociera do mnie 
tragizm powiedzenia
zdobyć szczyt i umrzeć ...

rano natknęłam sie na mądry tekst
zostawiam Was z nim 
bo zaraz się zacznie

fot. http://platine.pl/polscy-himalaisci-zdobyli-szczyt-broad-peak-0-1263056.html

pozdrawiam
13ka

ps
przed chwilą usłyszałam 
że ONI idą w góry bo tam czują że żyją
Kubica też wsiada za kółko z tego powodu

o ironio ...

3 komentarze:

Renata pisze...

Wiesz myślę, że w ludziach w ogóle tkwi jakaś potrzeba "dotknięcia granicy", potrzeba sprawdzania jak daleko można się posunąć, ile można dalej. Stąd chyba pomysł na takie ryzykanckie pasje czy sporty.
Raz osiągnięty "szczyt" pobudza pragnienie zdobycia kolejnego...(trochę jak z grzechem ;-) taka to ludzka natura.

Nie zdarzyło Ci się nigdy coraz mocniej dociskać pedał gazu w aucie.... albo hamować w ostatnim momencie.....???

Buziaki :))

13ka pisze...

oj o sportach ekstremalnych wiem sporo bywałam na ściankach, latałam na paralotni
wiem jak rośnie apetyt

daleka jestem od oceniania
ale jednak żal
bo oni tam szli po sukces
nie po śmierć

i w tym kontekście trudno się
z tym pogodzić

pozdrawiam
13ka

violcio11 pisze...

Smutne...