poniedziałek, 18 stycznia 2010

Upadki i ... odloty

Od czasu jakiegoś pracowałam nad nakastlikiem
planowałam zedrzeć go do surowego drewna i pobielić.
Po drodze wyszło mnóstwo różnych zmian
więc musiałam odwiedzić Casto 
bo zabrakło mi kilku rzeczy z tych niezbędnych.

W efekcie końcowym z nakastlika z szufladką i półkami
postanowiłam zrobić funkcjonalną szafkę z drzwiczkami.
Bo jakoś te półki kurzące się 
wydały mi się mało intymne w sypialni.
Szuflady być może wykorzystam kiedyś gdzieś 
kto to może wiedzieć ;)) ...

Czekałam z tym postem żeby pokazać 
co udało mi się w wielkich bólach urodzić.
Po drodze z lenistwa i po trosze rozmieniania się na drobne
łapiąc cztery sroki za ogon poszłam na łatwiznę.

Dziś na szafce położyłam trzy cieniutkie warstwy farby
i już  za chwileczkę już za momencik ...
i klapa totalna ...

Blat spadł mi na kant szafki i zdarł farbę 
to kara za lenistwo i chęć pójścia na łatwiznę ;((
nie zdarłam powłok do surowego drewna
i akryl kiepsko się trzyma.

Pierwsza w tym roku wtopa ale jakże pouczająca

c o    n a g l e    t o    p o    d i a b l e

Zatem w zastępstwie kolejne szaleńcze przygody w kuchni.
Powiem Wam że uwielbiam jeść.
Bawię się jedzeniem i sprawia mi to ogromną przyjemność
nie jestem ani ekspertem ani cudowną panią domu
ale wychodzę z restauracji zawsze z nowym przepisem
bo mam takie zboczenie że jedząc notuję w głowie
i nieskromnie napiszę 
uwielbiam u siebie tę cechę 
która daje mi możliwość 
rozpoznania składników potrawy.
Dzięki temu mam możliwość powtórki dania w domu.

W sobotę jako że odwiedziłam ostatnio blog
 i jestem zafascynowana bułeczkami
rodzaju wszelkiego 
poczyniłam przed obiadem

pyszne puszyste wręcz błogie dla podniebienia


A na obiad:
przepis:
500g makaronowych rurek 
500g średni brokuł 
7-8 pieczarek
100g łososia wędzonego
kubek jogurtu/śmietany
czosnek
sól pieprz łyżka masła 

brokuły i makaron (osobno rzecz jasna)
gotujemy na "twardo"
w osolonej wodzie
pieczarki przysmażamy na maśle
dodajemy brokuły
jogurt czosnek i przyprawy do smaku
delikatnie mieszamy z makaronem
na wierzch układamy kawałki łososia

 i deser


 

przepis:
1/2szkl śmietany
mąka (na oko) ;)
łyżeczka spirytusu/octu
4 zółtka

wszystko mieszamy zagniatamy
rozwałkowujemy na cienki placek
kroimy kwadraty nacinając po środku
do wywinięcia faworka

***

smażę zazwyczaj na oleju
ostatnio smażyłam na Plancie 
dziś płacę za to sromotnie ;((


s   m   a   c   z   n   e   g   o  

pozdrawiam Was serdecznie
ja leń patentowany
czyli 
13ka ;))


17 komentarzy:

violcio11 pisze...

O matko, slina zalalam komputer. Twoja wina!! Takie zdjecia pokazywac! Makaron od razu postanowilam wprowadzic do jadlospisu. Super wyglada. Pozdrawiam glodna...

Imoen pisze...

Zazdroszczę tej umiejętności rozpoznawania składników. Dla mnie zawsze pozostaje jakiś nieodkryty element i muszę eksperymentować, co nie zawsze okazuje się owocne.

Pozdrawiam.

KASANDRA pisze...

Uhm ... faworki ... uhm ... pycha !!!

Pozdrawiam ciepło

aagaa pisze...

Ty leń patentowany?Kobieto!Tyle smakołyków!Obiadowe danie mnie zaintrygowało!

I pokaż ten nakastlik!
Pozdrowionka

deZeal pisze...

Oj kokietka z Ciebie 13ko:) Podglądam Twojego bloga od dawna i co jak co, ale do lenia to Ci hoho i jeszcze raz ho brakuje:) A teraz deo rzeczy:
Bułeczki - no jednym słowem idealne, makarony wszelkiego rodzaju to ja uwielbiam po prostu, a faworki przypomniały mi zamierzchłe czasy jak to się nimi opychałam u babci jako mała dziewuszka :) Dzięki
Pozdrawiam mocno

13ka pisze...

Imoen, deZeal witam Was w moich skromnych progach :)

Imoen jak coś pozostaje nierozpoznane tym lepiej się bawię bo eksperymentuję aż osiągnę sukces i nawet nie zawzięcie i za wszelka cenę, bawię sie tym po prostu i zadowala mnie całkowicie uznanie moich chłopaków

deZeal faworki i mnie przypomniały dzieciństwo, makarony wszelkie też uwielbiam gdyby tylko tak nie szły w ... tyłek ;)))

aagaa a w życiu nie pokażę byłby to dowód tylko i wyłącznie na to że odwaliłam okropną fuszerkę, no może gdyby nie fakt że nakastliki będą po obu stronach łóżka (a mam w domu dopiero jeden bo drugi ciągle u sprzedawcy we Wrocławiu) i ten miał być po stronie M, wiem jak on wyglądałby po kilku szurnięciach laptopem, pokazałabym go ale w tej sytuacji muszę zacząć od nowa ;)

kasandro, violcio11 nie ma jak to odprężenie przy garach ;)))

Kochane nakastlik naprawię wkrótce i pokażę oczywiście bo mam nadzieję wtedy już nie będę musiała się wstydzić. Dziś M zakazał mi go tykać bo nie przywiózł mi szlifierki choć ja byłam skłonna zdzierać ręcznie ten reklamowy "purchel" ;DDD

dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam Was serdecznie

MariaPar pisze...

Zachwyciłam się faworkami, takie leciutkie. Pozdrawiam

elisaday79 pisze...

Och, jakie pyszności! Żal patrzeć, bo na diecie jestem :( A ten nakastlik koniecznie pokaż!:-)
Pozdrawiam:-)

olla pisze...

Dzięki za opis przygód malarskich...czeka mnie przerobka pewnego mebla i zamierzałam go tylko z wierzchu zmatowić przed położeniem akrylu, ale teraz się zastanawiam czy nie zedrzec jednak do gołego drewna (choć akurat w przypadku tego mebla to będzie trudne). Mam nadzieję, że pokażesz wkrótce efekt Twojej pracy nad szafką!

Anonimowy pisze...

o matko.... te faworki mnie powalily na kolana normalnie.... przez ciebie mi sie chce !!! i bede musiala zrobic ;)

13ka pisze...

MariaPar o tak były leciutkie tylko strasznie cieżko mi było po całym talerzu ;))

elisaday79 ja tez jestem na diecie po tym weekendzie ;DD

olla rzuć okiem na meble młodego http://13ka.blogspot.com/2009/08/pokoj-modego-prawie-skonczony.html

możesz spróbować zedrzeć tylko warstwę wierzchnią odtłuścić, pomalować podkładem i dopiero akrylem

Anonimie życzę smacznego

pozdrawiam i dziękuje za odwiedziny

Renata pisze...

Hm... ja też mam kilka mebli robionych akrylem i jestem średnio zadowolona, to chyba albo trzeba na gołe drewno, albo na akryl położyć lakier (matowy, bezbarwny) bo jednak niszczy się, zwłaszcza gdy używa się intenswynie blatu.
Liczę, że coś wymyślisz i pochwalisz się :)
Te pyszności z kluchami i łososiem zapisuję, wygląda cudnie i pewnie bosko smakuje :)))
Buły nawet sobie odpuszczę, choć też kuszą ;-)

Pozdrawiam serdecznie

asia pisze...

Największą ochotę mam na faworki!
Pracowita jesteś i wszystko sama?
Pozdrawiam.
J:O)

byziak pisze...

I co ty mi piszesz o lenistwie ;) Bułeczki i obiadek z deserem.

Co do starć z akrylem - u mnie też łatwo się odpukuje - dlatego spróbowałam ostatnio z emalią ftalową ale też nie jestem zadowolona - bardzo długo schnie i tym czasie wszelkie paprochy się przyklejają :(
Cóż uczymy się dalej i nie przejmuj się tym drobnym niepowodzeniem.

Ps. Twoje bułki wyszły pięknie - ja upiekłam w sobotę swoje pierwsze i muszę przyznać - nie wyglądają nawet w połowie tak dobrze jak Twoje :)

Pozdrawiam

joanna pisze...

Makaron isnpirujący :))
A faworki zrobię, bo uuuuwielbiam :)
Z plantą coś nie tak??? Napisz, bo w zeszłym roku robilam właśnie na plancie i było ok.

Po tym, co wypisujesz śmiem twierdzić, że jesteś mocno zapracowana (więc skąd wziął się ten 'patentowany' ?)
Trzymam kciuki za dokończenie prac

13ka pisze...

alizee całkowicie się co do akrylu kładzionego na jakąkolwiek nie zdartą powłokę zgadzam, dowodem jest mój stół z którym męczyłam się tyle czasu że postanowiłam go w jasną cholerę wynieść do piwnicy albo oddać komuś w prezencie, gdyby ostatnie malowanie znowu okazało się niezadowalające

asia no sama sama dodam tylko że były jeszcze pączki ale zniknęły zanim zdążyłam zrobić fotki ;)) ja też uwielbiam te karnawałowe rarytasy

byziak jako że mam młodego w chacie mało odpornego choćby na wilgoć za oknem nie mogę malować żadnymi rozpuszczalnikowymi farbami choć Twój kwietnik/stojak przynajmniej na fotkach wyszedł całkiem całkiem, jako że ja zdzieram meble do surowego drewna to u mnie akryl nie odpryskuje bo surowe jednak przyjmuje go inaczej jest inna przyczepność. Problem z szafką wynika niestety z mojego lenistwa bo mi się nie chciało szafki rozkręcić i wyszlifować o!!

joanna problem u mnie to w zasadzie każdy cięższy tłuszcz, smalec, planta nawet kremówka powodują u mnie ból brzucha i rewolucję dnia następnego, ja po prostu nie jadam smażonego tylko grillowane i chyba organizm się odzwyczaił bo z tego co wiem to podobno najlepsze pączki to te smażone na smalcu właśnie :)

pozdrawiam Was kobiałki gorąco ze śnieżnego miasta mego

joanna pisze...

Trzymaj się dzielnie!
Oby do wiosny ;))