stół i krzesła które zagoszczą na jakiś czas w jadalni
w końcu doprowadzone do stanu odpowiedniego.
Na chwilę tylko bo docelowo mam inne w planie
muszę je upolować gdzieś kiedyś ;).



A tu szafka która nadal nie doczekała się nóg
z która sobie jakoś nie radzę.
Boki pobielone w akrylowej gęstość mleka
malowane a w zasadzie przecierane gąbką.
Przód jw na to kryjąca warstwa farby
przetarta papierem ściernym .
i na to "suchy pędzel" farba prosto z puszki.
Efekt: przód do zdarcia ;(( bo mi się odwidziało
i podobać przestało.


Wczoraj przy okazji wizyty młodego u dentysty
odwiedziliśmy jego chrzestną i jej dwie małe córeczki.
Młody uwielbia dziewczyny głównie dlatego
że może je edukować w temacie STAR WARS.
Tydzień wcześniej starszą (4l) uczyłam uderzać mieczem
żeby nie wymachiwała nim bez sensu waląc na oślep,
jak chłopaki którym się wydaje że potrafią walczyć ;DDD.
Podstawa do dalszej edukacji zatem już była.
Cała trójka o mało domu nie rozniosła
i Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego gdy oni się spotykają
zawsze kończy się na berkowej gonitwie.
Nie obyło się oczywiście bez kłótni, poszturchiwań i fochów
ale w końcu to trzy różne charakterki.
Po pysznej kolacji której nawet ja sobie nie odmówiłam
zostaliśmy obdarowani mnóstwem fajnych rzeczy,
których nasza ciocia ochoczo się pozbyła.
A my mamy kolejne łupy do malowania i przerabiania.
Ciociu dziękujemy Ci baaaaaardzo ;)))
A to już nasze łupy.









M jutro ma wolne więc młody serwuje ś niadanko do łóżka ;)).